Dzień przed zamknięciem naszego hrabstwa byłam na pogotowiu, obawiając się, że zaraziłam się wirusem COVID-19. Mój mąż i ja właśnie wróciliśmy z Wenecji, jednego z punktów zapalnych wirusa w Europie, i byliśmy zaniepokojeni moimi objawami. Okazało się, że miałam anginę, ale dopóki nie przyszły wyniki badań, byłam zamknięta w małym apartamencie, a lekarze i pielęgniarki byli owinięci w sprzęt ochronny, aby się chronić.
To było 12 marca. 13 marca rozpętało się piekło.
Nie będę udawał, że miałem tak samo źle jak inni ludzie. Moja praca oznaczała, że mogłam pracować w domu, a wiele osób z mojej najbliższej rodziny miało takie same wygody. W pierwszy "oficjalny" dzień pracy w domu, pominęłam makijaż i nałożyłam na usta mój charakterystyczny balsam w kolorze wiśni, gotowa na podbój dnia.
Po dwóch tygodniach kwarantanny opracowałam z mężem pewien rytuał: w każdy dzień tygodnia rano robiliśmy śniadanie, a następnie pracowaliśmy przy naszych prowizorycznych biurkach. Biuro znajduje się naprzeciwko wykuszowego okna - jednego, którego nie musieliśmy zasłaniać, ponieważ prawie go nie używaliśmy. Jednak w tym nowym życiu sąsiedzi machali do nas, gdy wyprowadzali swoje psy, a listonosz podnosił kciuki, gdy podrzucał nam paczki pod drzwi. To było jak bycie eksponatem w futurystycznym zoo.
W miesiącach poprzedzających zamknięcie byliśmy na Litwie, Łotwie, w Holandii, Francji i we Włoszech. Przebywanie w domu w naszych wełnianych skarpetach sprawiło, że nasze życie nabrało wolniejszego i spokojniejszego tempa.
Teraz jest chyba idealny moment, żeby wspomnieć, że nie radzę sobie zbyt dobrze z ciszą. Wolę hałas w tle i odrobinę niewykrywalnej paplaniny w ciągu dnia. Zbyt dużo ciszy wyzwala we mnie niepokój w sposób, który trudno zdefiniować inaczej niż mówiąc, że wywołuje poczucie "wszystko może się zdarzyć". Podczas gdy niektórzy ludzie cieszą się z tego uczucia, kontrolująca część mojej osobowości działa najlepiej, gdy mogę bezpiecznie odgadnąć, co się stanie za chwilę.
Zbyt wiele bezruchu wyzwala u mnie niepokój w sposób trudny do zdefiniowania.
To, co wydarzyło się później, to fakt, że zaczęłam coraz częściej wybierać skórę. Na początku tego nie zauważyłam - sama rzadko to robię - dopóki nie przyłapałam mojej sąsiadki na zaglądaniu do środka naszego domu, kiedy spacerowała z psem po chodniku. Kiedy zamarłam, uświadomiłam sobie wszystko, co robiłam do tego momentu, w stylu "jelenia w świetle reflektorów".
Mój palec wskazujący obrysowujący kącik ust. Moja strefa komfortu. Po wydaniu pierwszych nakazów pozostania w domu, przejechałam palcem po policzku i linii szczęki, gdy tylko mój umysł zaczął błądzić - zwłaszcza gdy przeglądałam media społecznościowe, gdzie przyjaciele i znajomi albo zmagali się z zamknięciem, albo żyli tak, jakby świat zmienił się w jednej chwili. Każdego dnia siedziałam przy biurku, czasami przez 13 godzin z rzędu, nie mogąc robić nic poza wpatrywaniem się w ekran i wodzeniem paznokciami po twarzy.
Z dnia na dzień moja skóra stawała się coraz gorsza. Przestałem włączać aparat podczas spotkań Zoom. Lekarz przepisał mi krem antyseptyczny, aby zniwelować objawy skubania. Ale to tylko uchroniło moje gorące miejsca przed infekcją, nie powstrzymało mnie od dotykania twarzy.
Każdego dnia siedziałem przy biurku, czasami przez 13 godzin bez przerwy, nie mogąc robić nic poza wpatrywaniem się w ekran i przesuwaniem paznokciami po twarzy.
Starałam się zrozumieć swój niepokój i przekuć tę nerwową energię w coś pozytywnego. "Samoopieka" to coś, co profesjonaliści zalecali od początku pandemii, ale ja nie wiedziałam, od czego zacząć.
"Upewnij się, że masz jakiś zdrowy sposób, aby dbać o siebie," mówi terapeuta Janice Presser, PhD. Rozpoznawanie zachowań obsesyjnych, zwłaszcza podczas pandemii, jest kluczowe. "A przede wszystkim bądź otwarty na temat własnych frustracji związanych z sytuacją COVID i tego, o ile trudniej jest kontrolować własne zachowania (takie jak chęć krzyczenia na wiadomości...)".
Próbowałam. Naprawdę próbowałam. Raz próbowałam nosić makijaż, żeby zapobiec czepianiu się, ale to tylko sprawiło, że moje ręce stały się brudne od pudru i kremów nawilżających. Pod koniec dnia, na prawej połowie mojej klawiatury pojawiła się cienka brązowa warstwa, którą pokrył makijaż. (Mam tendencję do dłubania w skórze prawą ręką).
Nie miałam pojęcia, jak bardzo jest źle - aż do pewnego dnia, kiedy szłam po papier toaletowy (pamiętacie te czasy?), spojrzałam na swoje odbicie w drzwiach samochodu, kiedy zapinałam maseczkę. Plamy i wzdęcia były już wcześniej okropne, ale nigdy aż tak. Przejechałam grzbietem palców po policzku i poczułam resztki zgrubień w miejscu, gdzie uszczypnęłam skórę. Coś musiało się zmienić.
Przejechałem grzbietem palców po swoim policzku i poczułem szczątkowe zgrubienia, gdzie uszczypnąłem swoją skórę. Coś musiało się zmienić.
Tego popołudnia, kiedy grzebałam w szafce w łazience, odkładając tubkę pasty do zębów, odkryłam zapas produktów do pielęgnacji skóry. W kącie zauważyłam kilka ledwo zużytych fiolek z olejkiem do twarzy, kupionych na wycieczkę na Kubę, którą musieliśmy przełożyć z powodu pandemii. Uznając, że nie mam nic do stracenia, nałożyłam kilka kropel na opuszki palców, a następnie rozprowadziłam olejek na twarzy.
Kiedy wróciłam do pracy przy biurku, moje dłonie powędrowały na policzki. Odruchowo się cofnęłam. Olejek sprawił, że moje palce nie mogły utrzymać się na ciele. I zamiast chcieć zmyć olejek, tak jak chciałam zmyć makijaż, nie przeszkadzało mi śliskie uczucie. Przekształcenie mojego niepokoju w moją supermoc pomogło mojej skórze rozkwitnąć w ciągu ostatnich kilku miesięcy.
Po próbach i błędach, opracowałam system dla mojego dobrego samopoczucia psychicznego i poczucia próżności. Po pierwsze, zmieniłam swoje biuro. Przestrzeń udekorowałam kwiatami i umieściłam w rogu maszynę dźwiękową Hatch przeznaczoną do uspokajania niemowląt, aby utrzymać ciszę na wodzy.
Przekształcenie mojego niepokoju w moją supermoc pomogło mojej skórze rozkwitnąć w ciągu ostatnich kilku miesięcy.
Zmieniam asortyment olejków, których używam, czasami sięgając po niedrogą tubkę Burt's Bees, którą kupiłam w sklepie Target lub wybierając Orchid Antioxidant Oil od Herbivore. W bardziej niespokojne dni sięgam po tubkę Egyptian Magic- ten gęsty, wazelinopodobny produkt nieco dłużej osiada na mojej skórze i dłużej trzyma moje palce z dala od twarzy.
Całość przechowuję w malutkiej lodówce, która stoi na moim biurku. Chłód uspokaja moją skórę, a produkty dłużej zachowują świeżość. Aby pomóc sobie z najgorszym przymusem wybierania, w szufladzie biurka trzymam również peeling do twarzy Gugug i używam go na najniższym ustawieniu - wibracje pomagają mi w stanach lękowych, a urządzenie chroni moje pory przed zatykaniem się od produktów.
Aby nie stać się zbyt niespokojnym, przenoszę się na stojące biurko, takie jak to z Flexispot. Podczas wizyt w biurze mój lekarz zachęcał mnie do zmiany pozycji w ciągu dnia. Jej zdaniem, w ten sposób mogę przerwać moją gonitwę myśli i powstrzymać instynkt wybrzydzania.
Gdy szczepionka COVID-19 trafi do większej liczby osób, nie jestem pewien, co będzie dalej. Doktor Jordan Elizabeth Cattie, psycholog z Atlanty w stanie Georgia, wyjaśnia, że najważniejsze jest, abyśmy zrozumieli, że nie zawsze możemy kontrolować to, co dzieje się na świecie, ani nasze myśli i uczucia związane z tym, co się dzieje. To, co możemy kontrolować, to nasze zachowania. "Ćwicz zauważanie, że często nie możemy być w 100% pewni lub doskonale kontrolować otaczającego nas świata" - mówi Cattie.
Niczego nie jestem pewna. Uczę się siedzieć z tą wiedzą. Wiem tylko, że wkrótce przyjdzie moja kolej na szczepionkę. Wkrótce będzie wiosna. Pewnego dnia to wszystko będzie za nami. Tego jestem pewna.