Do Chorwacji samochodem (własne doświadczenia)
Pomysły na podróż / Europa
Europa
Czy kiedykolwiek podróżowałeś samochodem? A dwa tysiące kilometrów w dwa dni? A na wyspę?
Naszaletnia przygoda kosztowała nas wspaniałe wakacje, niezapomniane wrażenia i słony błękit Adriatyku. Po przejechaniu przez trzy kraje (część Ukrainy, Węgry i kontynentalna Chorwacja) znaleźliśmy się na pięknej wyspie Rab. Ale... po pierwsze.
Jak jechaliśmy
Najbardziej optymalną (pod względem długości i komfortu) trasą dla nas był Kijów - Lwów - Mukaczewo - Beregovo.
W Berehowie nocowaliśmy w hotelu "Mirage". Przyzwoite pokoje, urozmaicona kuchnia i pyszne zakarpackie wina.
Wczesnym rankiem ruszyliśmy w dalszą drogę. Bez problemu przeszliśmy przez ukraiński i węgierski urząd celny, a następnie autobahnem udaliśmy się do Budapesztu. Droga była raczej nudna: monotonne krajobrazy, podobne do siebie parkingi. Przekąskę mogliśmy zjeść tylko na stacjach benzynowych lub z tym co zabraliśmy ze sobą. Widoki ziemi węgierskiej zostawiliśmy na drogę powrotną.
Stolica była bardziej pogodna. Tutaj zgubiliśmy się, źle skręciliśmy na autobahn i straciliśmy godzinę czasu. Przeszliśmy skrajem oka przez centrum miasta, postanawiając, że zobaczymy je w drodze powrotnej.
Rozczarowanie zostało z nawiązką wynagrodzone, gdy wjechaliśmy na terytorium Chorwacji. Sceneria była cudowna, góry spowite mgłą. Nawet ulewny deszcz nie popsuł nastroju.
Ale najciekawsze było przed nami. Byliśmy zmęczeni, robiło się ciemno, a do wysp mieliśmy jeszcze 200 km. Według naszego znajomego, jakieś 200 km. Poszlibyśmy w kierunku serpentyn i to było to.
To było prawdziwe ekstremum. Skaliste góry, tak majestatyczne, że aż zapierało dech w piersiach. Mgła, prędkość, tunele. To po prostu nierealne piękno, gdy za kolejnym zakrętem otwiera się widok na wysoką górę i masz wrażenie, że jedziesz prosto w nią, ale droga ostro zakręca... i znów jest góra. Nawet wyżej niż wcześniej.
Pierwszy przystanek to Senj
. Późnym wieczorem dotarliśmy do małego miasteczka Senj.
To jedyne miejsce, gdzie morze czasem zamarza. Był niewyobrażalny sztorm, silny wiatr i fale. Z trudem udało nam się dostrzec miasto.
Wcześnie rano postanowiliśmy przejść się po mieście i zobaczyć twierdzę, którą widzieliśmy z okna mieszkania.
W czasach starożytnych zamek-forteca Nehaj był budowlą obronną. Teraz jest to muzeum. Nie udało nam się go zwiedzić, był zamknięty. Ale według opowieści nie ma tam nic do oglądania.
Po zjedzeniu śniadania, po szybkim spakowaniu dzieci i rzeczy, wskoczyliśmy do samochodów i popędziliśmy na prom. Tu był Rab, niedaleko. Ale musieliśmy długo czekać. Kilka godzin. Na serpentynach w dół góry ustawiała się niekończąca się kolejka samochodów. Wszystko przez wczorajszą burzę.
I znów dookoła były niewyobrażalne klify. Kręta droga, na której prawie nic nie widać za zakrętem, mżawka.
Wyspa Rab
Po wejściu na prom i 15-minutowym rejsie wylądowaliśmy na wyspie. Z promu mogliśmy zobaczyć północno-wschodnią część Rabu. Absolutnie łysa i skalista. Czułem się jak w kronice marsjańskiej. Ale to właśnie te skały chronią wyspę przed północnymi wiatrami.
Jest to niewielki, 22-kilometrowy odcinek. Można ją pokonać w zaledwie pół godziny.
Krajobraz się zmieniał, pojawiało się coraz więcej roślinności. Wieże średniowiecznego miasteczka, wąskie uliczki, gaje oliwne i przytulne domki cieszyły oko.
Naszym celem była Supetarska Draga. Tam wynajęliśmy mieszkanie na dziesięć dni. Przy okazji nie odczujesz żadnych problemów z wynajmem. Ale z transportem już tak. Podczas naszego urlopu nie widzieliśmy żadnego transportu publicznego na wyspie. W ogóle. Nie. Byliśmy bardzo zadowoleni, że przyjechaliśmy własnym samochodem.
Wyspiarskie drogi ucieszą zmotoryzowanych. Fantastycznie po Kijowie. Ale jeśli myślisz o zorganizowaniu Formuły-1, to nie radzę. W krzakach jest policja. I będziesz musiał zapłacić grzywnę przez całą surowość chorwackiego prawa.
Supetarska Draga
Malutka miejscowość między Rabem a Loparem. Na brzegu nierealnie pięknej zatoki, w której znajduje się klub jachtowy. Wszystkie domy są obiektami turystycznymi. Miejscowych prawie nie ma.
Przy promenadzie znajduje się mała pizzeria, dwa sklepy ze świeżymi ciastkami oraz kantor wymiany walut.
Największą atrakcją w miejscowości jest zabytkowy dzwon adriatycki w miejscowym kościele św. Piotra.
Po odpoczynek, jak również jedzenie, należy udać się do Lopar, 5 km na północ od Dragi.
Lopar
Te pięć kilometrów to przyjemność z jazdy. Sceneria jest niezwykle malownicza z klifami, morzem, wyspami i białymi żaglówkami.
Sama miejscowość jest bardzo kameralna. Jest tu mnóstwo restauracji, pizzerii, małych domków, targ z pamiątkami, kościół św. Jana Chrzciciela (patrona Loparu) oraz kościół Marii Panny (XIV w.).
Szczególny urok mają piekarnie. Niesamowite świeże wypieki na każdy gust. Otwierają się bardzo wcześnie i z przyjemnością jedzą do późnych godzin nocnych.
Plaże
Na wyspie znajdują się plaże skaliste (zachód), piaszczyste (północ) i gontowe (wschód). Są też plaże dla nudystów.
Najpopularniejsze są w miejscowości Lopar (22 piaszczyste plaże, w tym trzy nudystyczne). Odwiedziliśmy jedną z plaż "bikini free" - Saharę. Morze jest bardzo płytkie. Zanim dotrzesz do głębi, kończysz we Włoszech. A droga do plaży jest kamienista. Nie podobało nam się to.
Wybraliśmy "Rajską placówkę" w Loparach. Z nierealną lazurową wodą, piaskiem, sosnowym gajem z cykadami, stromymi skałami i masą rozrywek.
Jeśli przyjedziecie z dziećmi, to warto wybrać się do Loparu i do "Rajska". Mierzeja między skałami jest dość szeroka i płytka, a woda bardzo ciepła. Jest też miejsce do zabawy i kąpieli. Nie można zabierać dzieci z morza.
To co mnie uderzyło to zasolenie wody. Kiedy wyschnie, cały jesteś pokryty solą. Bardzo łatwo się pływa, woda doskonale cię trzyma i po prostu się relaksujesz.
Strome klify, niemal marsjańska sceneria skalistego brzegu w Loparze.
W sosnowych i oliwnych gajach Rabu można
spotkać
niezliczoną ilość cykad. Ćwierkają w gorącej porze dnia. W ten sposób samce przyciągają samice. Całe powietrze na wyspie jest przesycone ich śpiewem.
Nazywa się Rab, jest to
główne miasto wyspy
. Jest to stolica. Małe średniowieczne miasteczko z wąskimi uliczkami, oknami z drewnianymi okiennicami, otwartymi balkonami z tradycyjnymi pelargoniami, domami z XV wieku w stylu weneckim.
Mnóstwo kawiarni, restauracji, sklepów z pamiątkami i drobna, żwirowa plaża miejska.
Wszystkie budynki wykonane są z lokalnego kamienia. Jest wszędzie: domy, brukowane ulice, pozostałości murów obronnych, dzwonnice (katedra Mariacka, klasztor św. Andrzeja, kościół św. Justyny i klasztor św. Jana), Dwór Książęcy na centralnym placu, pamiątkowe figurki, naczynia.
Atrakcją miasta jest najpiękniejszy park na Adriatyku - Komrčar. Niesamowita symbioza lokalnych i egzotycznych roślin. Odurzający zapach sosen, lazurowe morze, lekka bryza i śpiewające cykady.
Złap rybęMożesz
wylegiwać się na plaży, spacerować po promenadzie, delektować się smakołykami w lokalnych restauracjach, wdychać zapach sosen w parku.
Ale jest jeszcze jedno nie mniej ciekawe zajęcie. Wycieczka na szkunerze rybackim. Są one zacumowane przy nabrzeżu. Podejdź do kapitana i umów się na spotkanie. Nie jest to tanie, ale to wspaniałe doświadczenie.
Podczas gdy Ty będziesz podziwiał błękitne morze, mewy morskie i ciepłe słońce, niektóre pyszne ryby zostaną złowione, ugotowane i podane dla Ciebie podczas rejsu.
Po drodze szkuner zawija do kilku zatoczek. Masz możliwość pływania.
Jesteś zdumiony ogromną ilością ryb w morzu. O różnych kolorach i rozmiarach. Woda jest tak przejrzysta, że można zobaczyć dno na głębokości 25 metrów. Koniecznie weźcie maskę i płetwy.
Kamenyak Wycieczkę
na tę górę polecili nam znajomi. Usiąść w kawiarni, wypić kawę i spróbować lokalnej kuchni.
Szczerze mówiąc, nie spodziewaliśmy się tak ekstremalnych przeżyć. Jesteśmy już przyzwyczajeni do serpentyn i klifów też. Nie byliśmy jednak przyzwyczajeni do serpentyn, klifów i przepaści w odległości kilku metrów od samochodu. To było trochę straszne.
Najwyższa góra w Rab to lite głazy, nie ma tu prawie żadnej roślinności. Skała wznosi się na 410 m i chroni wyspę przed północnymi wiatrami. Z tego miejsca widać miasto i całe wybrzeże.
Zejście w dół wciąż było przerażające. Gdyby nie rampy, dwa samochody na drodze nie zmieściłyby się razem. Drugi raz nie był już tak straszny, a nawet ciekawszy.
Dla smakoszy
, znalezienie go zajęło nam sporo czasu. Po przepytaniu prawie połowy miejscowych i sporej części kelnerów w kawiarniach, znaleźliśmy ją. Rynek rybny.
Dla miłośników przysmaków ze świeżo złowionych owoców morza udaliśmy się do nowoczesnego ośrodka Raba, niedaleko promenady. Wśród sklepów jest mała alejka z niezliczoną ilością kawiarni. Zapytaj, a pokażą ci, gdzie sprzedają mięso, ryby i warzywa. Wystarczy zapytać mieszkańców, którzy o szóstej rano cieszą się spokojną kawą i podpłomykami na alei.
Targ rybny to mały pawilon z dwoma straganami. Ale co to za ryba! Pięć minut temu pływałem w morzu. A ja nigdy nie znałam lodówki. Nigdy nie jadłem tak świeżej ryby.
Próbowaliśmy škampi (krewetki), brancin (okoń morski) i barbun (czerwona mulica).
Najbardziej apetyczna była mulina - z oliwą, solą i pieprzem.
Krewetki zdobyły nas swoją świeżością i wielkością. Krewetki gotowane, smażone z czosnkiem, surowe z sokiem z cytryny i solą!
Okonia morskiego grillowaliśmy w folii z rozmarynem, cytryną i oliwą.
Napoje
Faworytem naszych panów były lokalne piwa - Karlovaczko i Ozuisko. Podobały mi się obie. Zwłaszcza ze smażonymi krewetkami i czosnkiem.
Kalifront
Uwielbiamy podróżować. Dnia leżenia na plaży nie docenił nawet nasz syn, choć bardzo kocha morze.
Prawdę mówiąc, wyspę można zwiedzić w jeden lub dwa dni. Jest bardzo mało zabytków do zobaczenia. Jeśli Twój cel - "ani dnia bez przygód", to nie jesteś na Rabie. No, choćby na kilka dni.
Postanowiliśmy jednak poszukać tych atrakcji. Połączenie z internetem w naszym domu było słabe, więc poszliśmy z kaprysem.
Z Dragi udaliśmy się do Kamporu. Nie ma możliwości podejścia do morza samochodem. Zostawiwszy go na parkingu, poszliśmy leśną ścieżką. Jedyne co nam pomogło to mapa w telefonie. Długo podróżowaliśmy, stopniowo odkrywając piękne żwirowe plaże w małych zatoczkach, ciesząc się czystą i ciepłą wodą oraz poznając miejscowych.
Stworzenia morskie
Na kamienistych plażach jest mnóstwo jeżowców. Takie czarne kulki w wodzie. Osiedlają się w grupach. Można je podnieść na krótko i zbadać. Urocze maluchy.
To też jest jeż.
To co nas zaskoczyło to ogórek morski. Był to długi, ciemny przedmiot leżący w ciepłej wodzie. Nie było to zbyt ładne, wyglądało jak wielka tłusta gąsienica.
Do Chorwacji trzeba zabrać maskę i płetwy. Wtedy podwodny świat odkryje przed Tobą całe swoje piękno. Stada ryb, skały usiane jeżowcami, "ogórki", pełzające po dnie skorupiaki - to wszystko dostarcza wielu niezapomnianych emocji.
Las Dundo
Na Półwyspie Kalifornijskim, gdzie wędrowaliśmy w poszukiwaniu czegoś do zobaczenia, znajduje się prastary, wiecznie zielony Las Dębowy Dundo. Około pięćdziesięciu dębów, bardzo rzadkich na wybrzeżu Adriatyku, sosen, świerków, różnorodnych roślin śródziemnomorskich, muflonów i kozic.
Ale nie to nas uderzyło. Droga powrotna otworzyła przed nami jeszcze więcej niespodzianek. Szliśmy znakomitą leśną drogą. Samochody tu nie jeżdżą, to rezerwat przyrody. Cały las jest pokryty skałami.
Ogromne głazy, o dziwo, są ułożone w jakieś ogrodzenie wzdłuż fragmentów lasu. Odnosi się wrażenie, że są to cudze nieruchomości oznaczone w ten sposób. W głębi lasu znajdują się opuszczone zrujnowane budynki z tego samego kamienia.
Morze i skały
Skręciwszy z drogi, zeszliśmy ścieżką do morza. Przed naszymi oczami otworzył się prawdziwie nieziemski krajobraz: strome góry wchodziły głęboko w morze. Zejście do wody było prawie niemożliwe. Przezroczyste, lazurowe morze. W oddali widać było skaliste wyspy, śnieżnobiałe jachty. W powietrzu unosił się zapach sosny i rozmarynu.
Droga powrotna do parkingu, na którym zostawiliśmy samochód, wiodła wzdłuż autostrady. Minimum samochodów i prawie zero ludzi. Ktoś jeździ na rowerze, ktoś uprawia wieczorny jogging.
W drodze powrotnej można odwiedzić klasztor św. Eufimii, który jest oddalony o kilka kilometrów od miasta.
To co jest niesamowite
to morze. Trzeba to poczuć samemu, żyć w tym. Niewyobrażalny lazur i przejrzystość, ogromna ilość ryb, jeżowców i skorupiaków.
Góry. Jest to symfonia kamienia i zieleni. Strome klify są oszałamiająco piękne. Dopiero będąc na szczycie góry i patrząc w dół, można poczuć całą jej wielkość.
Powietrze. Mieszanka odurzających aromatów sosen, morskiej bryzy, pikantnych ziół, kulinarnych przysmaków i śpiewu cykad.
Spokojnie. Od gwarnego miasta, które nigdy się nie zamyka, zanurzasz się w atmosferze absolutnego spokoju, harmonii i błogości. Gdziekolwiek jesteś. Na plaży, w restauracjach czy po prostu spacerując po promenadzie.
Co przywieźć na pamiątkę
Muszelki różnej wielkości i konfiguracji, woreczki z lawendą, magnesy, talerze. Pamiątki duża różnorodność.
Powinnam od razu powiedzieć, że za piękną muszelkę trzeba będzie wyłożyć sporo pieniędzy. Drobiazgi są tańsze, ale nie tak wspaniałe.
Urzekły nas brokatowe figurki z kamienia. Tak więc moja kolekcja wzbogaciła się o kolejnego anioła.
A tak w ogóle, to kup sobie oliwę z oliwek na prezent. Ma wspaniały smak, nie ma goryczki, zapach jest bardzo delikatny. Jeśli polejemy nim kromkę białego chleba, posypiemy solą i bazylią, poczujemy gamę smaków Morza Śródziemnego: aromat ostrych ziół i oliwek, słoność morskiej bryzy.
Dziewięć dni przeleciało niepostrzeżenie
.
Został nam jeszcze jeden dzień i postanowiliśmy spędzić go w najsłynniejszym rezerwacie przyrody Jeziora Plitwickie, zobaczyć miasteczko piwne Karlovac oraz przejść się ulicami Budapesztu.
Nawigator zaprowadził nas do Zagrzebia górską drogą wzdłuż wybrzeża do miasteczka Senj i dalej przez przełęcz Vratnik.
Wyjechaliśmy z Chorwacji z niewymownymi emocjami, niezapomnianymi wrażeniami, słonym morzem i zapachem sosen Dundo. Wakacje nad Rabą to rzeczywiście źródło energii, niezapomniane przeżycia i wspaniały świat.Omów artykuł Powiedz znajomym: Subskrybuj magazyn: